Frank Miller – Rysownik, scenarzysta, producent, a także aktor. No dobra, to ostatnie niekoniecznie, choć zaliczył kilka cameo (Sin City czy Robocop 2). Postać niezwykle płodna, jeżeli chodzi o twórczość. Obecnie również kierowca DeLoreana, który zabrał mnie w przeszłość do czasów moich narodzin.
A stało się to dzięki komiksowi Daredevil z serii Marvel Classic, wydanemu przez Egmont. To właśnie ten, mający premierę na przełomie lat 70 i 80 run, uważany jest za przełomowy dla tego twórcy. Z punktu widzenia kogoś, kto czyta komiksy od kilku lat i skupia się raczej na bieżących wydaniach, ta seria może trącić myszką. Zawiera ona wszystko, co było standardem 40 lat temu, a obecnie niemal się nie spotyka. Kadry są przepełnione licznymi opisami i myślami przedstawianych na nich bohaterów. Zachowania postaci są, z punktu widzenia czytelnika w XXI w, mocno naiwne.
Zobacz także: Recenzja drugiego sezonu The Punisher
Ale to wszystko sprawia, iż komiks staje się ciekawszy. W zalewie epickich bitew superbohaterów, zagrożeniom z kosmosu czy misternie knutym, ciągnącym się przez kilka albumów, intrygom, miło przeczytać proste historie. Są tu potyczki ze zwykłymi zbirami, ale również z Bullseyem czy Hulkiem. Mamy problemy z ukrywaniem tajnej tożsamości, a kiedy indziej rozterki miłosne. W jednej z historii, zawartej w tym albumie, możemy zaobserwować początek niezwykłej więzi, która łączy Matta Murdocka z dziennikarzem Benem Urichem. Mówiąc krótko, tutaj rodził się Daredevil, którego znamy na przykład z wydanej w Polsce serii Nieustraszony i choćby dlatego warto, a nawet trzeba, sięgnąć po ten album.
Nie mam wątpliwości, że ten tytuł może okazać się zbyt ciężki dla młodszych czytelników. A jednak jest to kuźnia, w której wykuto zarówno postać fikcyjną, jednego z najsłynniejszych superbohaterów, jak i całkiem realnego rysownika i scenarzystę. Nie jest to, z punktu widzenia współczesnego czytelnika, pozycja wybitna, ale to trochę jak ze starymi płytami Rage Against The Machine czy Nirvany: choć obecnie nie bujają tak samo, jak kiedyś, bezapelacyjnie stanowiły przełom w muzyce. Podobnie komiks Millera, mimo że w pierwszych dwóch opowieściach jest wyłącznie rysownikiem, należy traktować w podobnych kategoriach. A jak już przy kresce jesteśmy, to jest to kolejny atut tego albumu.
Cieszę się, że mamy w Polsce dostęp nie tylko do względnie nowych wydawnictw, ale również do klasyki komiksu. Gorąco liczę na więcej takich historii.
/Rafał Białek
OCENA: 7+/10
Okładka: twarda
Scenariusz: Frank Miller, Roger McKenzie, David Micheline
Rysunki: Frank Miller
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Gatunek: sensacja
Ilość stron: 176
Data wydania: 23.01.2018