Cały na biało [recenzja: Moon Knight. Z martwych powstaną]

Kiedy kilka lat temu wziąłem na próbę subskrypcję Marvel Unlimited, dostałem dobry cynk od Konia Naczelnego: „Przeczytaj Moon Knighta, a konkretnie run duetu Huston/Finch”. Nic nie wiedziałem wtedy o tej postaci, zrobiłem krótki research, ściągnąłem komiks na tablet i wsiąkłem.

mk_feat

O Moon Knighcie mówią, że to w sumie taki trochę Bruce Wayne, tylko mający nierówno pod kopułą. Stworzenie bohatera dość majętnego, będącego avatarem egipskiego boga Khonshu, dysponującego nadludzką siłą i zwinnością, do tego cierpiącego na schizofrenię i tworzącego kolejne osobowości, brzmi jak przekombinowanie. Zbyt chaotyczne. A jednak jest genialne.

Nie zdziwicie się zatem, że ogłoszenie przez Egmont planów wydania komiksów Moon Knighta w Polsce, wzbudziło mój olbrzymi entuzjazm. Przygody Marca Spectora pod szyldem Marvel NOW! nie mogły mnie ominąć.

mk2.jpg

W pierwszym tomie mogliśmy poznać głównego bohatera, dowiedzieć się o jego metodach na walkę z przestępczością. Wszystko to zamknięte w kilku krótkich opowieściach. W drugim mamy do czynienia z dłuższym opowiadaniem: Rozpoczyna się od próby zabójstwa afrykańskiego watażki, by za chwilę przenieść się do World Trade Center, gdzie jakiś szaleniec przetrzymuje zakładników i grozi odpaleniem bomby. To wszystko jednak się łączy i ma kontynuację w dalszej części komiksu, gdzie nic nie jest takie, jakim się wydaje. Marc musi zmierzyć się z niezwykłym wrogiem, przy którym jego siła i zwinność bledną, a walka odbędzie się głównie w jego głowie. Jest oczywiście trochę jatki, ale mamy też podróż w głąb umysłu Spectora, w celu odzyskania władzy nad Khonshu.

Historia jest spójna i obfitująca w zwroty akcji. Ma też pewien podtekst polityczny, gdyż z brutalną szczerością pokazuje, na czym polega walka o władzę na czarnym kontynencie i że nie ma tam czarno–białych postaci. Bardzo dobra kreska Smalwooda w połączeniu ze scenariuszem Wooda tworzy udaną całość. Jak już przy tym jesteśmy, muszę pochwalić drugi rozdział, którego kadry przybrały formę obrazów z kamer oraz telefonów komórkowych. Świetny pomysł i wykonanie!

mk3.jpg

Drugi tom przygód Moon Knighta jest równie udany co pierwszy. Mieszanina psychodelii, brutalności i wyjątkowości Spectora wypada niezwykle dobrze. Sam komiks zaczynają dostrzegać producenci TV, gdyż co jakiś czas powraca temat ekranizacji jego przygód. Moon Knight zdecydowanie zasługuje na poświęcenie mu większej uwagi.

/Rafał

OCENA 8/10

 

Egzemplarz komiksu dostarczyło wydawnictwo Egmont.

jlfmxl3

 

OKŁADKA: miękka
WYDAWCA ORYGINAŁU: Marvel
SCENARIUSZ: Brian Wood, Greg Smalwood
RYSOWNIK: Brian Wood

TŁUMACZENIE: Kamil Śmiałkowski
GATUNEK: fantastyka
ILOŚĆ STRON: 132
DATA WYDANIA: 20.06.2018

Jedna uwaga do wpisu “Cały na biało [recenzja: Moon Knight. Z martwych powstaną]

Dodaj komentarz